niedziela, 17 czerwca 2012

Laufen – Oflag 7C


O tym zamku wspominam nie tylko dla porównania go z Colditz, ale również dlatego, że wymaga tego rozwój wydarzeń. Dla niektórych to właśnie Laufen był pierwszym obozem.

Sytuacja w Laufen
By wyobrazić sobie to, jak bardzo wyjątkowym i ekscepcjonalnym miejscem był Colditz, należałoby go porównać do podobnego obozu. Przedstawiony poniższy przykład na pewno nie jest jeszcze najgorszym obrazem miejsca, jakie potrafili stworzyć Naziści, ale dobrze ilustruje i naświetla najważniejsze różnice pomiędzy oflagami.
Laufen, miasto w południo-wschodniej Bawarii, również posiadało swój zamek. Naziści utworzyli tam Oflag 7C w 1940 roku. Był to pierwszy obóz dla kapitana Pata Reida. Pamięta on, że na pierwszy rzut oka zamek wyglądał obiecująco. Ogromna twierdza, z której okien można było podziwiać Salzburg i Alpy, wznosiła się na brzegach rzeki Salzach. Rzeczywistość jednak była zupełnie inna. Zamek zamieniono w chlew. Strażnicy otwarcie mówili o tym, że nie przestrzegają Konwencji Genewskiej. 1500 więźniów było stłoczonych w salach sypialnych, gdzie spali na dwu- lub trzypoziomowych łóżkach piętrowych. Urządzenia sanitarne należały do rzadkości, a wielu z osadzonych nie posiadało nawet tak podstawowego wyposażenia jak menażka. Konwencja Genewska zapewnia więźniom takie same racje żywnościowe jakie otrzymują strażnicy. W Laufen nic takiego nie miało miejsca. Wielu oficerów głodowało, bo standardowym wyżywieniem był bochenek chleba wydawany raz na tydzień oraz kilka zepsutych ziemniaków. Dodatkowo otrzymywali osiem sztuk papierosów.
Jim Rogers, pochodzący z Południowej Afryki inżynier-górnik wspomina, że pewnego dnia po wejściu po schodach na pierwsze piętro i położeniu się do łóżka usłyszał dziwne „dudnienie” w oddali. Wziął swój zegarek, zmierzył sobie puls i otrzymał wynik 39 (puls spoczynkowy u dorosłego człowieka powinien oscylować w granicach 60-70). Jim Zapytał swojego sąsiada o jego tętno i w odpowiedzi usłyszał 42.
Więźniowie pożywiali się trawą i mniszkiem lekarskim, zaczęli palić słomę z własnych łóżek, a w nocy przywiązywali chleb do nogi, by zapobiec jego kradzieży.
Niemcy te trudne warunki tłumaczyli zaskoczeniem, gdyż nie spodziewali się, że w tak szybkim czasie pojmą 1.2 miliona Francuzów, 600 tys. Polaków i 40 tys. Brytyjczyków. Jednak trudne warunki były dodatkowo potęgowane sadystycznymi zachowaniami strażników. Rogers ponownie opisuje inne zajście. Jako jeden z pierwszych w obozie otrzymał paczkę żywnościową. Dzięki temu stał się bardziej popularny wśród współwięźniów niż kiedykolwiek był w całym swoim życiu. Jim dostał papierosy, mięso, warzywa, masło i czekoladę. Strażnicy nie mieli w zwyczaju wydawać jakichkolwiek pojemników, więc wrzucili wszystko do jednej misy, łącznie z papierosami, wymieszali wszystko na jednolitą masę i dopiero wtedy wręczyli paczkę adresatowi.
Pewnego dnia porucznik Deedes, oficer lekkiej piechoty, wychylał się z okna, by naszkicować odległy alpejski krajobraz. Wychylanie się z okien było w Laufen zakazane i wartownik natychmiast rozkazał młodemu oficerowi, by się cofnął. On jednak, zapomniany w swojej pracy nie reagował na wołania. Niemiec uklęknął, wycelował i zastrzelił więźnia na oczach innych.
Laufen był przepełniony, brudny a jedzenie zepsutych ziemniaków doprowadziło do epidemii nieżytu żołądka i jelit. Wielu było przekonanych, że jeżeli nie poddadzą się nieuchronnym chorobom, to na pewno zwariują.
P.S. Od niedawna moje notki historyczne można czytać w serwisie Ale Historia. Zapraszam tam wszystkich tych, którym historia nie jest obojętna. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz