wtorek, 13 grudnia 2011

Josef Mengele doktor z Auschwitz - Ulrich Völklein

Po raz kolejny sięgnąłem po niełatwą lekturę. Kiedy po raz pierwszy otworzyłem tę książkę, spojrzałem na bibliografię i zobaczyłem, że grubo ponad 95% źródeł jest niemieckojęzycznych. Na początku zastanawiałem się nad rzetelnością takiego dzieła i czemu nie zawiera ono choćby relacji Polaków? Ale po jakimś czasie doszedłem do wniosku, że kto, jeżeli nie sami Niemcy, mają lepszy dostęp do dokumentów związanych z lekarzem Mengele.


Od samego początku mam problem z nazywaniem Josefa Mengele lekarzem. W moim słowniku ten wyraz  łączy się nierozerwalnie z niesieniem pomocy ludziom. Niemiecki zbrodniarz częściej od pomocy niósł śmierć.


Książka rozpoczyna się opisem lat młodości Josefa. Wszystkie te informacje pochodzą z jego dzienników. Poznajemy tło polityczne okresu jego narodzin i okresu dorastania. Poznajemy również jego rodziców: matkę Walburgę Mengele, kobietę surową i jej męża Karla, który z czasem stał się człowiekiem bardzo wpływowym. W tej rodzinie miłość nie stała na pierwszym miejscu.


Josef wyrasta na młodzieńca o wątłym zdrowiu, dostaje się na studia medyczne, ale jego życie towarzyskie nie można uznać za udane. Jest osobą niepożądaną w towarzystwie z racji swojej wyniosłości i obnoszenia się zamożnością swojej rodziny.


Po ukończeniu studiów dostaje przydział jako lekarz obozu Auschwitz. Odkrywa tam nieograniczone możliwości rozwijania swoich pasji związanych z antropologią i badaniami nad bliźniakami. Funkcję te pełnił od 1943 do 1945 roku.


Po wojnie ukrywa się w Niemczech, by później uciec do Brazylii i dokończyć swego żywota w Paragwaju.


Josef Mengele to osoba na pewno rozdarta wewnętrznie i niezrównoważona psychicznie. Sam autor wysnuwa teorię, że gdyby wojna nie miała miejsca, Mengele byłby zapewne pedantycznym lekarzem aspirującym do dokonania czegoś niezwykłego. Wojna natomiast pozwoliła, żeby jego najgorsze cechy ujrzały światło dzienne. Zabijał, a po wojnie miał czelność wypierać się wszystkiego. Nie został schwytany i osądzony, ale świadomość życia w ciągłym strachu, ukrywanie się i brak kontaktu z rodziną było na pewno karą, ale czy wystarczającą?


Jestem bardzo zadowolony, że miałem okazję przeczytać książkę autorstwa Völkleina. Nie można jej odmówić rzetelności. Język, miejscami bardzo obrazowy, sprawia, że w niektórych momentach musiałem odłożyć książkę, by dać sobie odpocząć od nieludzkich eksperymentów pseudo-lekarza. Lektura pochłonęła mnie w całości i na pewno nie da o sobie szybko zapomnieć.


Jedyna sprawa, która mnie zastanawia, to zdjęcia na okładce książki. Czy są one autentyczne? Być może się mylę, ale nie widzę podobieństwa pomiędzy poszczególnymi. Czyżby były to tylko spekulacje jego wyglądu? Jeżeli ktoś zna odpowiedzi, proszę o podzielenie się nimi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz