poniedziałek, 30 stycznia 2012

Przekład - Pablo De Santis

W ostatnim opisie książki pisałem o tym jak ważna jest notka na tylnej okładce książki. Albo zachęci ona do kupienia książki, albo nie. Ma za zadanie trafić do wielu, choć nie zawsze się to udaje.


„Mistrzowski thriller erudycyjny” – w wielkim skrócie tak ocenia książkę wydawca. Niewątpliwie hasło jest chwytliwe. Mnie jeszcze zachęcił tytuł „Przekład”, który wskazywał, że będzie to coś związanego z językiem. No i kupiłem, ale szału nie ma.


Głównym bohaterem jest Miguel De Blast, który dostaje zaproszenie na konferencję poświęconą problematyce przekładu. Zna on część zaproszonych osób, ale najbardziej zależy mu na spotkaniu z dawną miłością Aną. Zebranie lingwistów i tłumaczy dochodzi do skutku, ale zostaje przerwane tajemniczą śmiercią jednego z uczestników. Bohater zostaje z czasem domorosłym detektywem i stara się rozwiązać tajemnicze śmierci uczestników kongresu (dobrze przeczytaliście, na jednym trupie się nie skończy).


Cieszę się, że książka jest taka krótka, bo w przypadku większej ilości stron, pewnie bym ją rzucił w kąt. Pytam, gdzie ten mistrzowski thriller erudycyjny?! Thriller, jak sama nazwa wskazuje, powinien wywoływać dreszcz na plecach czytelnika. W tym przypadku, w książce mającej prawie 150 stron, zaledwie dwadzieścia ostatnich było na tyle ciekawych, żeby pozwolić mi to dotrwać do ostatniej karty. O dreszczyku nie może być mowy.


Nie wiem czyja to wina. Czy to za przyczyną głównego bohatera, który nie zaskarbił sobie mojej sympatii. Jakiś on taki niewyrazisty, pielęgnuję w sobie dawną niechęć (nienawiść) do starego przyjaciela, który „ukradł” mu dziewczynę. A sam stosunek do kobiet też mi jakoś nie odpowiada: ma żonę, ale czy tak naprawdę ją kocha, skoro z takim upragnieniem czeka na spotkanie z dawną miłością?


Może to wina pisarza i jego charakterystyczny styl pisania, który nie przypadł mi do gustu. Bardziej nadaje się on chyba do pisania reportaży albo sprawozdań, bo nie wyczułem tu swoistego polotu, chęci „uzależnienia” czytelnika od swojej historii, by następnym razem bez wahania sięgnął po nową publikację.


Czuję się trochę rozczarowany tą książką. Przeczytałem i ok,  nie żałuję. Raczej jej nikomu nie polecę, a już na pewno do niej nie powrócę.


P.S. Jeżeli natomiast ktoś przepada za twórczością tego pisarza, to proszę się do mnie zwrócić.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz