czwartek, 17 maja 2012

Niech żyje wolność - Zbigniew Masternak

Dziś kolejny odcinek z serii: „Polscy pisarze nie są źli”. Ba, są nawet bardzo dobrzy. Tym razem do ręki trafiła mi kolejna książka Zbigniewa Masternaka „Niech żyje wolność”. Książkę prawie dosłownie „pochłonąłem”, czasami wręcz powstrzymywałem się od przeczytania kolejnego rozdziału.


„Ksiunze”, czyli główny bohater (a mamy na myśli samego autora) kontynuuje swoje przygody, a to raz w Lublinie, gdzie podjął studia prawnicze, a to w swojej opatowskie wsi. Dowiadujemy się, że jego ojciec zginął przygnieciony przez drzewo i że jego matka została sama na gospodarce. Bohater ciągle zmaga się z kontuzją kolana, ale po cichu wierzy, że uda mu się powrócić na piłkarski piedestał.


Miałem to szczęście, że swoją przygodę z Masternakiem rozpocząłem od drugiego tomu Księstwa  („Chmurołapa”), bo na taką kolejność wskazuje porządek chronologiczny. Następy w kolejce jest „Scyzoryk”, którego już poszukuję.


Mi osobiście książka podobała się bardzo. Lekka i przyjemna, z czarującym motywem ludowości, ale nie pozbawiona głębszych zastanowień się nad życiem. Zaskakujący jest życiorys bohatera, wiele się dzieje, czasami trochę się mu zazdrości, czasami współczuje. Szczerze zastanawiałem się, czemu książka ma umiarkowane oceny (w serwisie lubimyczytac.pl oscyluje w granicach 5/10). Przychodzi mi tylko takie wytłumaczenie, że albo trafili oni (ci czytelnicy) nie na swój gatunek, albo oczekują ponadczasowości i geniuszu, chociaż nie każda książka taka być musi. Ma ona też umilić czas i ze swojej strony mogę tę pozycję tylko polecić, bo ja ją odkładam na półkę i z zaciekawieniem sięgam po następny tom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz