czwartek, 17 listopada 2011

Klub samobójców - Daniel Koziarski

Ponownie nawiązuję do mojej ostatniej wizyty w bibliotece. I chociaż wydarzyło się to przed równymi dwoma tygodniami, chwilę tę pamiętam jakby co dopiero miała miejsce. A więc stoję przed stolikiem, na którym w stosach ułożono jakieś książki. Nie jest ich wiele, ale jest również niewiele rzeczy, które je łączy. Biorę się więc za przeglądanie. Jest tam kilku znanych autorów, cos chyba z Grishama, coś z Kinga i w końcu Daniel Koziarski i jego „Klub samobójców”. Okładka jest zniszczona, pogięta, a książka ma dopiero trzy lata. Wniosek – intensywnie używana. Sam projekt okładki jakoś mnie specjalnie nie zachęcił, natomiast tytuł zaciekawił. O czym to może być? Czyżby może rozkwit kultury Emo, cięcie się żyletkami itp.? Sam nie wiem, odkładam książkę i kieruję się do biurka pani bibliotekarki. W trakcje patrzę na pierwszą książkę w moim stosiku –Alkoholik, a więc lektura niełatwa. Przed samym biurkiem odwracam się na pięcie i biegnę po „Kub samobójców”. Dziś cieszę się, że tak właśnie zrobiłem.


Trochę o fabule. Klub Samobójców to chat, na którym spotykają się osoby, które myślą o popełnieniu samobójstwa lub powzięli już w tym kierunku stosowne kroki.


A do czynienia mamy z czterema bohaterami. Każdy rozdział składa się z czterech części, każda poświęcona jednej osobie.


I zaczynamy zgodnie z kolejnością.


Michał – magister prawa, asystent i wykładowca na UG (Uniwersytet Gdański). Ma dziewczynę Magdę, która używa życia w Londynie. To on wchodzi na Klub Samobójców i rozmawia z użytkownikami. Prowadzi spokojne życie, brakuje mu relacji ‘na poziomie’, gdyż z Magdą nie do końca się układa i raczej nie można ich nazwać bratnimi duszami.


Michał od samego początku zaskarbił sobie moją przychylność. Polubiłem go, ale wszystko zmienia się na samym końcu książki…


Magda – dziewczyna Michała. Ukończyła politologię i postanowiła zaznać prawdziwego życia w Londynie – najlepszym mieście na świecie. Tak naprawdę chyba nie kocha Michała, ale ciągle tkwi z nim w związku. Ta sytuacja jednak wcale nie przeszkadza jej w poznawaniu nowych mężczyzn, że tak powiem, poznawaniu bardzo dogłębnym…


Magda jest roztrzepana, uważa się za lepszą i dokonuje coraz to gorszych wyborów. Przy tym nie ma w sobie żadnej pokory – rzecz mnie osobiście irytująca. Dziewczyna się stacza, wcale nie wyciągając wniosków z wcześniejszych niepowodzeń.


Tej bohaterki na pewno bym nie polubił w realnym świecie (chociaż pewnie bym się a nią obejrzał), ale ma za to ona bardzo barwne życie i jej opowieści są najbardziej ciekawe. Wszystko jednak zmienia się na samym końcu książki…


Maciej Trybulski – absolwent socjologii na UG. Napisał książkę „Ostatnie spotkanie nada Motławą”, debiut pisarski, który został dobrze przyjęty. Jak to się stało? Po prostu książka została zinterpretowana inaczej niż w zamierzeniu autora.


Śmiało mogę powiedzieć, że tego bohatera lubię najmniej. Po debiutanckim wydaniu uważa się za wielkiego pisarza. Pokory i rozumu ma chyba jeszcze mnie niż Magda. Niedojda z niemożnością odnalezienia się w różnych życiowych sytuacjach. Ale jak już zapewne możecie się domyślić, mój stosunek do niego zmienia się wraz z końcem książki…


Dr Wolniewicz – psychoterapeuta. Przyjmuje różnych pacjentów i każe sobie za to płacić po 100zł za godzinę. Facet jest wyjątkowy (wyjątkowy - mówione z ironią w głosie). Cieszy się dobrą renomą, co podkreślają przychodzący do niego pacjenci, ale nie pamiętam żadnego jego spotkania, w którym pomógłby komukolwiek. Skąd więc jego renoma i powszechne poważanie? W trakcie lektury myślałem, że może opisywane są tylko te najciekawsze przypadki, a reszta dzieje się poza stronami książki, ale później zrezygnowałem z tej naciąganej teorii.


Wolniewicza polubiłem szczególnie od czasu pewnego spotkania z karłem. Do tej pory był mi obojętny, a czasami nawet irytujący. Jednak odpowiedzi doktora (a dokładnie magistra psychologii, tak jak on to sam określił) w rozmowie z karłem, rozwaliły mnie na łopatki. Wolniewicz ukazał swoje prawdziwe oblicze i odzywki typu „mistrz ciętej riposty”. Ale ponownie, wszystko zmienia się wraz z zakończeniem…


Jakie cechy powinna mieć dobra książka? Według mnie jedną, najważniejszą. Jeżeli aktualnie odkładasz książkę, to w myślach już szukasz następnej okazji, by ponownie do niej wrócić. Książka, która ciągle krąży ci w myślach, nie daje o sobie zapomnieć – to dobra książka.


Tak właśnie było z „Klubem samobójców”. Nie mogłem się doczekać by poznać dalsze losy bohaterów, a uczucie to się nasilało wraz z końcem książki… ;)


W trakcie lektury, miałem ochotę zapytać autora, ile z jego cech posiada Trybulski. Kiedy zakończyłem książkę, dowiedziałem się, żeby o to nie pytać, bo mogę oberwać laczkiem, albo jeszcze gorzej J Zainteresowanych tym, odsyłam na koniec książki… :)


Jednak pewne podobieństwa osób fikcyjnych do rzeczywistych są przez autora zamierzone. Ciekawi mnie, którego z bohaterów spotkał on na swojej drodze.


Wielkie podsumowanie. Książka podobała mi się ogromnie. Autor wydał jeszcze inne tytuły, więc na pewno po nie sięgnę. Jeżeli utrzymają poziom, Koziarski zostaje jednym z  moich ulubionych pisarzy. Wszystko.


Autor prowadzi bloga, także ze swojej strony, polecam go tak samo jak książkę:


http://daniel-koziarski.bloog.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz