środa, 9 listopada 2011

Letters from Iwo Jima - Listy z Iwo Jimy

Jakiś czas temu pisałem o filmie (tu) Clinta Eastwooda, w którym opowiadał on o ataku wojsk amerykańskich podczas WWII na wyspę Iwo Jima. Bardzo podoba mi się zabieg, który uczynili twórcy, albowiem za jednym zamachem nakręcili dwa świetne filmy. Jedna historia widziana oczami najpierw Amerykanów, później oczami Japończyków.


Nie będę streszczał fabuły, bo historia jest ta sama. W filmie mamy dwóch głównych bohaterów: generała Kuribayashi – postać historyczna oraz Saigo, piekarza, który został zaciągnięty do wojska i który w domu zostawił żonę spodziewającą się córki.


Oba filmy pokazują tragedie żołnierzy amerykańskich i japońskich. Na każdego z nich w domu czekały matki, żony, czasami również dzieci. Jedna ze scen, które najbardziej zapadły mi w pamięć to ta, w której rozmawiają Saigo i Shimizu (został odesłany na wojnę za okazanie serca – obejrzyjcie, będziecie wiedzieli o co chodzi). Shimizu myślał tak, jak kazała propaganda japońska i wierzył, że to jest właśnie prawdą. Shimizu myślał, że Amerykanie są tchórzami, a okazało się, że nie są. Myślał, że są nieczułymi potworami, a okazało się, że na amerykańskiego żołnierza Sama czeka matka, która czuje to samo, co matka Shimizu.


Pewne jest, że obie armie dopuszczały się bestialskich czynów podczas walk. Amerykanie mordowali japońskich jeńców, podobnie czynili Japończycy z amerykańskimi jeńcami. Nieprawdą jest, że na wojnie nie obowiązują żadne zasady, bo postawy pojedynczych jednostek pokazują, że co prawda jesteśmy żołnierzami i walczymy po różnych stronach, ale przede wszystkim jesteśmy ludźmi, takimi samymi, tak samo złymi, tak samo dobrymi.


W filmach wyraźnie widać jak różne są oba narody. Japończycy ślepo podążają za swoim etosem samuraja, wolą popełnić samobójstwo (idealnie byłoby zabrać ze sobą na tamten świat kilku wrogów), niż oddać się w ręce wroga. Wszyscy walczą za Imperium i cesarza. Nie ma jednostek, jesteśmy my, naród.


Jeżeli chodzi o samą ocenę filmu, to stawiam go wyżej niż „Sztandar chwały”.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz