niedziela, 13 listopada 2011

O audiobookach.

Skąd narodził się pomysł książki w wersji słuchanej? Czy powstał on może z lenistwa? Czemu nie, skoro chodzą po ziemi ludzie, dla których jedyną lekturą są hasła banerów albo etykiety na produktach. Po co ma się taki osobnik męczyć, wytężać wzrok i napinać, kiedy najspokojniej w świecie może się położyć w wygodnym łóżku lub usiąść w ulubionym fotelu, zamknąć oczy i tylko słuchać i słuchać. Co prawda, dłuższe słuchanie też może go zmęczyć.


Ale może stało się wręcz przeciwnie i pomysłodawcą był człowiek, który nie chciał tracić żadnej cennej minuty? Stwierdził on bowiem, że czas poświęcony na wykonywanie jakiś rutynowych czynności można, ba, nawet powinno się wzbogacić odsłuchiwaniem książki. W ten sposób mógłby poznawać dwa razy więcej pism, niż do tej pory.


Obawiam się jednak, że początków tej historii można szukać bardzo długo. To są tylko moje luźne spekulacje, które niewiele mogą mieć wspólnego z prawdą.


Prawdą jest jednak, że książki mówione, popularnie nazywane z angielska ‘audiobookami’, zyskują coraz większą popularność. U nas pewnie jeszcze tego nie widać, ale w kraju mlekiem i miodem płynącym (czytaj the USA) każdy bestseller pojawia się w wersji audio.


Wspomniałem, że w Polsce ten koncept nie jest jeszcze tak rozpowszechniony jak w Stanach, ale jego historia sięga już lat 30 XXw., kiedy to nagrano po raz pierwszy bajki Adami Mickiewicza. Na dobre ta idea rozpoczęła się w latach sześćdziesiątych. Na taśmy magnetofonowe nagrywano książki na potrzeby czytelników biblioteki Polskiego Związku Niewidomych. Było to urozmaicenie i alternatywa dla książek pisanych Braille’m. Zatem historia książek mówionych w naszej ojczyźnie liczy już dobre 60lat.


Ja, osobiście dopiero przekonuję się do tego typu rozwiązań. Mam już kilka przesłuchań za sobą i z tego powodu wypracowałem sobie pewne zdanie. Uważam, że dobry audiobook to dobre rozwiązanie. Co rozumiem pod stwierdzeniem ‘dobry audiobook’? Przede wszystkim dobrze stworzony. Uważam, że od lektora zależy cały sukces. Jakaż to była przyjemność odsłuchiwania „Imperium” Kapuścińskiego czytane przez Jerzego Trelę. Ten głos tak zapadł mi w pamięć, że chyba przy każdej następnej lekturze króla reportażu, będę słyszał go w głowie. Obecnie podsłuchuję sobie „Przychodzi Platon do doktora”, gdzie swego głosu użyczył Jerzy Stuhr. Głos również przyjemny, bardzo znany i pasuje do tematyki książki. Ale kto nie miałby uczucia, że słyszy właśnie głos Maksa z „Seksmisji” albo komisarza Ryby z „Killera”, albo po prostu osła ze „Shreka”? J Trudno się powstrzymać od takich skojarzeń.


Dwie kolejne książki, o których wspomnę to „Handlarze czasem” Tomasza Jachimka oraz „Confessions of a Conjuror” Derrena Browna. Obie książki są czytane przez ich autorów i to jest ogromna zaleta, ale nie jedyna. Tomasz Jachimek napisał naprawdę świetną i zabawną książkę, świetnie ją nagrał i czekam z niecierpliwością na kolejne pomysły tego człowieka. Książki Derrena nie skończyłem. Dosyć trudno się jej słucha ze względu na słownictwo – wyszukane i rzadko spotykane w życiu codziennym. Ale Derren czyta ją samemu, ma na to swój pomysł, miły głos i dzięki temu historia nabiera żywszych barw.


Przesłuchałem też kilka słuchowisk. Te, chociaż dosyć krótkie, potrafią zająć jak nic innego. Tu spotykamy kilku aktorów, a więc mamy pewność, że kwestie kobiece przeczyta kobieta, a gdy trzeba będzie powiedzieć coś barytonem, zrobi to mężczyzna. Dodatkowo obecne są efekty dźwiękowe, które znacznie uatrakcyjniają odsłuchiwanie. Naprawdę, szczerze polecam każdemu. A ostatnio widziałem takie słuchowiska teatru polskiego radia na płytach po ok. 3zł za sztukę. Niewiele, a myślę, że ucieszy bardziej niż puszka piwa w tej samej cenie.


Nie wierzę jednak, że audiobook kiedykolwiek zastąpi tradycyjne książki. Nic nie może równać się z uczuciem trzymania w dłoniach wciągającej nas lektury. Nie mówię już o emocjach jakie wzbudza trzymanie bardzo rzadko spotykanej, limitowanej lub bardzo starej książki. Kto to kiedyś przeżywał, wie o czym mowa.


Audiobook jest za to, moim zdaniem, świetnym dodatkiem do książki.  Są sytuacje, kiedy nie możemy czytać (czy to ze względu na oświetlenie, czy wysoce niewygodne ułożenie ciała w korytarzu pociągu), więc dlaczego nie urozmaicić sobie tego czasu słuchaniem?


W końcu chciałbym też powiedzieć, że jeżeli ktoś wybitnie nie lubi czytać, lepiej żeby już przesłuchał tę książkę i zapoznał się z treścią, niż pozostawał wobec niej obojętny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz