poniedziałek, 7 listopada 2011

Wyspa kanibali - Nicolas Werth

Wpisuję w wujka Google nazwisko autora. Nie wierzę własnym oczom, ale ‘wszechwiedząca’ Wikipedia nie posiada żadnych informacji na jego temat. Żadnych, to lekka przesada, bo jest krótka notka, ale w języku francuskim, którym nie władam. Nie ma nic w języku Szakespeare’a, o polskim w ogóle nie marzę. Fakt ten sprawia, że moja chęć dalszego szukania zamiera jeszcze szybciej niż się pojawiła i jestem w pełni usatysfakcjonowany informacją z okładki książki:

Nicolas Werth jest francuskim historykiem, który kontynuuje badania nad historią ZSRR zapoczątkowane przez jego ojca, Alexandra. Jest współautorem „Czarnej księgi komunizmu”.

Tyle na temat autora.

„Wyspę kanibali” mijałem wiele razy.  Ceny książek w Polsce trochę mnie odstraszają, ale o tym innym razem. Więc kiedy ujrzałem tę książkę w ‘mojej’ bibliotece, chwyciłem ją czym prędzej, by przypadkiem mi jej ktoś z przed nosa nie zwinął. No i wreszcie jestem po jej lekturze.

Tytuł może trochę przerażać, pobudzać wyobraźnię, ale jeżeli ktoś spodziewa się skrupulatnych opisów mordów czy dokładnych opisów kanibalizmu, na pewno w tej książce tego nie znajdzie.

Autor przede wszystkim skupia się na wydarzeniach, które doprowadziły do tych tragedii. Jest to wielka akcja przesiedleńcza, której celem było oczyszczenie Związku Radzieckiego z ‘elementów zdeklasowanych i szkodliwych społecznie’. Podczas trzech lat, siłą przesiedlano ludzi na tereny, które nie nadawały się do zamieszkania. Żeby wykonać plan, łapano często ludzi przypadkowych, którzy mieli nieszczęście znaleźć się w nieodpowiednim czasie i w nieodpowiednim miejscu. OGPU, czyli policja polityczna, nie robiła wyjątków nawet dla członków partyjnych. Proces likwidacji pochłonął życie niemal miliona z 2 milionów osób dotkniętych bezmyślnością i tyranią reżimu.

Tytułowa wyspa kanibali jest wyspą Nazino na rzece Ob, a całość znajduje się w obwodzie Aleksandrowskim. W lecie 1933 roku miało tam zginąć około 4tyś. z 6tyś. umieszczonych tam ludzi. Pozostawieni sami sobie, bez schronienia i żadnego wyposażenia (i nie myślę tu tylko o narzędziach, ale również o ubraniach, których niektórzy nie posiadali). Do jedzenia dostawali mąkę, którą mieszali z wodą z rzeki i w ten sposób spożywali. Przydział mąki wiązał się z dużymi problemami, więc wyznaczono osoby pośród zesłańców, które miały zająć się rozprowadzaniem ‘pożywienia’. To doprowadziło do ogromnych nadużyć i wyzysku pośród samych przesiedlonych.

Na wyspie życie straciło ‘tylko’ jeden procent ogólnej liczby ofiar. Niby ‘niewiele’, ale wstrząsające są wydarzenia, które się tam rozegrały.

Kanibalizm na wyspie nie jest wyjątkiem w historii ZSRR. W tym samym czasie, do podobnych wydarzeń doszło podczas wielkiego głodu na Ukrainie.

Moim zdaniem autor chce przede wszystkim pokazać tragizm tego systemu, który z założenia miał uczynić wszystkich ludzi równymi, skończyć z wyzyskiem, a w rzeczywistości posiadł chyba wszystko zło, które może być możliwe. Ogromne zaniedbania, nadużycia władzy, brak kontroli i organizacji to jedne z głównych problemów.

Partia przypisywała sobie zasługi za ‘zasiedlenie’ Syberii, czego nie udało się caratowi przez ponad 350 lat. Może również pochwalić się tym, że wypaczono ludzi, zmuszono ich do kanibalizmu, i tym, że ludzie stali się gorsi od zwierząt (nie uwłaczając tu żadnym zwierzętom), czym również nie mógł pochwalić się carat.

Nie uważam książki za bestseller. Jest to po prostu dobrze zreferowana prawda historyczna, ale nie dostrzegłem tu wielkiego kunsztu pisarskiego. Mam jedno zastrzeżenie. Nie wyobrażam sobie, że w takiej książce, książce historycznej, która wiąże się konkretnym obszarem, nie ma mapy. Jak wydawca i sam autor mogli do tego dopuścić? Czytamy o tych wydarzeniach, kompletnie nie mając pojęcia, gdzie się to znajduje. No chyba, że ktoś zna na pamięć mapę byłego ZSRR. O ile łatwiej byłoby, gdyby dołączono kilka map i w szczególności tą najważniejszą, na której pokazana by była wyspa kanibali.

Na sam koniec wklejam mapę, która pozwoli zorientować się, z konkretnie jakim obszarem mamy do czynienia.

1 komentarz:

  1. Faktycznie, zgodzę się, że książka powinna być zaopatrzona w mapkę dla lepszego zobrazowania samej jej tematyki. Sama nie rozpatrywałam jej pod kątem bestselleru bo chyba nie o to chodzi w tego typu literaturze - tu chodzi po prostu o prawdę podaną w czysty i klarowny sposób, a to moim zdaniem "Wyspa kanibali" posiada.

    Nie obrażam się za podlinkowanie swojego bloga na moim. :) Zapraszam też do odwiedzania mnie w nowym miejscu tj. http://ksiazkowka.blogspot.com

    Pozdrawiam
    Książkówka

    OdpowiedzUsuń